Stanisław Stadnicki herbu Szreniawa. Kalwinista. W historii Rzeczypospolitej Obojga Narodów wsławił się nadzwyczajnym warcholstwem, brutalnością i zuchwałością. Za udział w wojnach (bodajże z Moskwą) otrzymał od Polskiego Króla starostwo Zygwulskie, gdzieś na Inflantach, którego podobno nawet nie odwiedził. Mimo to poczuł się niedoceniony i wyjechał. Walczył przeciwko Turkom dowodząc wojskami węgierskimi, walczył przeciwko Polakom dowodząc wojskami austriackimi. Był posłem na sejm, stojąc w opozycji do Zamojskiego. Wziął udział w rokoszu Zebrzydowskiego jako jeden z przywódców. Jednak w ostatniej chwili gdy było już wiadomo, że zbrojne powstanie jest przegrane, wypiął się na rokoszan i wrócił z wojskiem do domu. Osiadł w Łańcucie, który otrzymał za długi od jakiejś szlachcianki. I tu zaczyna się jego historia o najazdach na sąsiadów. Siał popłoch gdziekolwiek się pojawiał. Terroryzował całą ziemię Przemyską, przez co zaczęto nazywać go Diabłem. Sam Stanisław nie przepadał za tym przezwiskiem. Pewnego razu trafiła kosa na kamień. Prywatna wojna, którą rozpoczął z leżajskim starostą Łukaszem Opalińskim skończyła się śmiercią Stadnickiego. Zabił go siepacz Opalińskiego - Tatarzyn Persa, który za ten czyn został nagrodzony szlachectwem. Warcholski żywot Stadnickiego nie jest niczym dziwnym. Łańcucki Diabeł pochodził z rodziny o awanturniczych tradycjach - jego matką była Barbara Zborowska, siostra Samuela.
Wkradł się Tobie chochlik: winno być chyba "nadzwyczajnym warcholstwem". ;)
OdpowiedzUsuńPoprawione! Dzięki!
Usuń