niedziela, 6 listopada 2022

Joachim Denisko


Po rozbiciu przez zaborców Insurekcji Kościuszkowskiej w 1794 roku, część powstańców znalazło schronienie w Turcji. W jej granicach, na terenie dawnej Mołdawii, do 1797 roku przygotowywano wojsko, które miało rozpalić na nowo powstanie o niepodległość Rzeczypospolitej. Organizatorem armii został wołyński szlachcic, Joachim Denisko.


Joachim Denisko urodził się około 1756 roku. Jeszcze za czasów Rzeczypospolitej pełnił rolę komisarza cywilno-wojskowego w powiecie krzemienieckim. Podczas powstania Kościuszki dowodził własnym oddziałem w stopniu brygadiera. Związany był też z politycznym stronnictwem Jakobinów, które głosiło wartości republikańskie. 


Polscy jakobini postulowali zniesienie pańszczyzny, zerwanie z monarchią, zrównanie wszystkich stanów i zmniejszenie roli kościoła w państwie. Ich rola była znacząca podczas kościuszkowskiego powstania, więc po jego rozbiciu chcieli kontynuować walkę z zaborcami w konspiracji. Ich głównym organem była Centralizacja Lwowska, grupa bogatych włościan z Galicji i Wołynia.

Przy jej wsparciu Denisko został organizatorem wojsk Polski i Litwy, które formowały się przy cichej pomocy Turcji i hospodarów Mołdawskich. Wszystko działo się na terenach, które przed pierwszym zaborem znajdowały się za rogatkami Rzeczypospolitej. Teren ten zwany był dawniej Rają Chocimską, i jest międzyrzeczem Dniestru i Prutu.

W szczytowym momencie znajdowało się na Mołdawii prawie 2000 rekrutów. Nie sposób utrzymać takich tłumów bez dużych kosztów. Pieniądze dla wojsk trafiały od darczyńców z dawnych terenów Polski i Litwy, z Francji oraz oczywiście od lokalnego protektora, Paszy Chocimskiego, który przykazał swoim bojarom, urzędnikom i wojskowym gościć polaków. 


Według wspomnień jednego z uczestników, lokalni romowie kuli lance dla konnicy, a żydzi szyli mundury: z czerwonymi wyłogami dla kawalerii, a zielonymi dla piechoty. Mimo to rekruci narzekali na sprzęt, broń przemycona z Ukrainy nie posiadała ujednoliconego kalibru. Brakowało nowoczesnych nakryć głowy, w zamian korzystano ze staromodnych wołoskich baranich czap z doczepionymi biało-czerwonymi kotylionami. 


W marcu 1797 roku utworzyła się struktura władzy sformowanego wojska. Zostało to dokonane przy aprobacie patriotów polskich we Francji oraz Centralizacji Lwowskiej. Denisko tymczasowo stawał się dowódcą armii, by w przyszłości oddać tę funkcję jednemu z generałów polskich wojsk z Francji. Tymczasem rozesłano odezwę do ludności Galicji i Ukrainy aby przygotowała się do buntu przeciwko zaborcom. Pierwszym celem zbrojnej akcji był zabór Austriacki. Efektem powstania miało być wkroczenie Turcji do wojny z Austrią przy jednoczesnej walce Francji z drugiej strony Europy. I oczywiście skutkiem tego odbudowa Rzeczypospolitej. 


W kwietniu do gotujących się powstańców przyjechał poseł francuski, który przywiózł wieść o planowanej pomocy Jana Henryka Dąbrowskiego (który miał nadjechać z 6000 legionistów sformowanych pod egidą Francji we Włoszech). Tymczasem na Wołyniu i pod Warszawą zaczęto tworzyć nieśmiałe struktury powstańcze. Niestety, szpiedzy austriaccy przechwycili dwóch gońców i tym samym zdekonspirowali i pojmali najbardziej wpływowych decydentów Centralizacji Lwowskiej.


Niedługo potem jeszcze gorsza wieść trafiła do wojsk: Francja oraz Austria podpisały traktat pokojowy w Loeben, przekreślający udział Turcji i co gorsza, Jana Henryka Dąbrowskiego w insurekcji . Instrukcje z Paryża i Lwowa były jasne: “wyprawa na Galicyę byłaby już niepotrzebną i kompromitującą osoby, że potrzeba się rozejść”. Pośród żołnierzy zawrzało. Denisko w ciągu jednej nocy został napadnięty przez własnych ludzi i ograbiony z funduszy. Przy Denisce pozostała jedynie grupa zapaleńców, pragnących walki za wszelką cenę. Joachim zdecydował się rozpocząć powstanie na własną rękę.


Rankiem 26 czerwca 1797 roku Joachim Denisko przekroczył granicę Turecko-Austriacką na czele szczupłego oddziału liczącego niecałe 200 ludzi, w większości kawalerii. Celem było zbrojne przebicie się przez Bukowinę do Galicji. Prawdopodobnie Denisko liczył na przyłączenie się do powstania młodzieży i patriotów. Nieszczęsny zryw trwał zaledwie cztery dni i nie wyszedł poza tereny nadgraniczne. Udało się w szaleńczych atakach zdobyć kilka austriackich posterunków i zrabować trochę kosztowności, jednak 30 czerwca pod Dobronowicami polskie oddziały natrafiły na zbieraninę austriackiego wojska. Szarża wrażej kawalerii rozpędziła partyzantów Deniski. Jedenastu powstańców zostało pojmanych. Trzech zmarło od ran w drodze do więzienia. Resztę potraktowano jak oprychów i zastrzelono publicznie.

Efektem tego wybitnie nieudanego powstania było wzmocnienie rygoru w zaborze Austriackim wobec ludności Galicji. Setki Polaków błąkało się po bałkańskich regionach tureckiego państwa po likwidacji powstańczych obozów. Z kolei sam Denisko zakopał topór. Spędził kilka lat swego życia na organizowaniu polskiego wojska zupełnie na próżno, gdyż próby rozpalenia narodowej insurekcji posypały się jak domek z kart. Wiemy, że porzucił powstańcze zapędy, a może nawet jakobińskie poglądy. Udał się do Rosji, gdzie otrzymał amnestię za udział w insurekcji kościuszkowskiej i zwrot swoich dóbr. Służył w carskiej armii. Zmarł w Petersburgu w 1812 roku.


_______________

Biblio:

Studia Historyczne, wybór artykułów z lat 1909 - 1939, Marian Kukiel, Warszawa 2019

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz